Poddający się nigdy nie wygrywa, a wygrywający nigdy się nie poddaje.

14 cze 2012

Dzień 2

Dzisiaj wytrzymałam! Wytrzymałam bez jedzenia od godziny siódmej dwadzieścia, do czternastej trzydzieści. Osiem godzin bez jedzenia. Nie licząc gryza Grześka. Jestem z siebie dumna, jestem w czasie eksperymentu, gdzie jem bardzo mało i nie ćwiczę (nie licząc WFu i basenu) i czekam na efekty. Dzisiaj zjadłam:
- miskę płatków
- dwa małe kotlety mielone, dwa ziemniaki, trochę kapusty
- banan
Ćwiczenia:
- 40 minut gry w siatkówkę
- 6 kółek dookoła boiska
- 10 minut biegania (ściślej, to gry w berka :D)
I to wszystko. Burczy mi w brzuchu, ale od tego przecież jeszcze nikt nie umarł. Jutro mam odczulanie, więc basen i jakiekolwiek ćwiczenia po szkole odpadają.
Jestem głodna, ale dumna. :)

12 cze 2012

Dzień 1

Witajcie :)
Pierwszy dzień mam już za sobą... Nie było łatwo i wiem, że nie będzie. Przecież kiedy zaczynałam, spodziewałam się, że będzie trudno. Najbardziej bałam się braku motywacji. Nie popadnięcia w jakąś chorobę, czy zrezygnowania z jedzenia, uwięzienia w świecie kalorii. W pewnym sensie niestety wiedziałam, że nie mam na tyle silnej woli, żeby aż tak się zatracić. Poza tym, myślę zbyt racjonalnie. "Jem, kiedy jestem głodna, bo nie mogę przecież nie jeść. To by było idiotyczne!"- powinnam się cieszyć, że jestem w stanie się kontrolować, że odchudzam się z umiarem. Ale to jak na razie nie przynosiło efektów, bo poddawałam się po jakichś dwóch tygodniach, za każdym razem. Kiedy nie jadłam tych wszystkich śmieci, zniknął mi cały trądzik, chociaż znowu tak wiele go nie było. Teraz znowu mnie wysypało. Zaczynam od nowa, chociaż nie wiem, czy uda mi się to połączyć z poprawianiem ocen...
Dzisiaj zjadłam:
- miskę płatków
- kromkę chleba z masłem i szynką
- 7daysa (GRRRRR)
- pierś z kurczaka w panierce+ 2 ziemniaki+ trochę kapusty
- jogurt
- 30 truskawek i 10 poziomek
Ćwiczenia:
- 15 minut rozciągania i trochę biegania
- 30 minut gry w siatkówkę
Jakoś to będzie. Byle do piątku! :)

11 cze 2012

Znowu od początku...

Witajcie! Ten czas tak szybko leci, znowu zapomniałam o diecie, wracam do Was, póki jeszcze wszystko co zbudowałam do tej pory nie legło w gruzach. A do tego naprawdę niewiele brakuje. Przestałam ćwiczyć i wlewam w siebie fale tłustego żarcia. Postanowiłam, że zacznę ćwiczyć po wakacjach, ale dzisiaj uznałam, że to zwykłe tchórzostwo z mojej strony, bo nie jestem w stanie chociaż spróbować połączyć tego co dzieje się w szkole z tym co się dzieje tutaj, w świecie liczenia kalorii. Zaczynam od nowa, od jutra. I wiecie co? Mam wrażenie, że lepiej było, kiedy byłam tak tłusta, że nawet nie mogłam patrzeć w lustro bo byłam wtedy tak mega zmotywowana, że nic nie było w stanie mnie zatrzymać. A teraz, kiedy odjęłam sobie te pięć kilo, czuję się lepiej w swojej skórze, czuję się pewniej i to bardzo dobrze, ale nie potrafię znaleźć motywacji, która utrzyma się na dłużej niż tydzień. Koniec roku się zbliża, a u mnie w sumie nic się nie zmieniło. Gimnazjum nie jest takie straszne, jak je malują, jeśli ma się znajomych, albo przyjaciół. Ja akurat mam to szczęście. Bo myślałam, że będzie dużo gorzej. Myślałam, że ta wielka szkoła wgniecie mnie w beton, że przytłoczy ilość klas i korytarzy, zastraszą starsi uczniowie, a w rzeczywistości jest tak, że nikt nikomu nie zawadza. Często myślę o tym, jak po liceum nasza "paczka" się rozejdzie, jak potworzą się nowe grupki... Czy wtedy znajdę kogoś, kto tolerowałby mnie taką jaką jestem? Czy ja znajdę kogoś, komu będę mogła zaufać? Bo na obecną chwilę chyba nie mam przyjaciół, nie takich którzy skoczyli by za mną w ogień. Mam znajomych, z którymi można pogadać na przerwach, czy spotkać się po szkole, trochę poplotkować. A może oczekuję zbyt wiele? Przecież w tych czasach trudno jest w całym swoim życiu znaleźć prawdziwego przyjaciela, nie mówiąc w ogóle o 14 latach.
No, nieźle się rozpisałam. Musiałam to wszystko z siebie wyrzucić, czasem pamiętnik mi nie wystarcza. Ta notka nieco odbiega od swojego zwykłego stylu: co dzisiaj robiłam, co zjadłam i ile ćwiczeń wykonałam. W pewnym sensie czuję, że spadło mi z serca coś ciężkiego. Chyba taki ogólny spis myśli brzęczących w mojej głowie odrobinę pomógł :)
Mam nadzieję, że jutrzejszy dzień jakoś pójdzie. Czekają mnie dwie matmy (!!!) i kartkówka z CHEMII.
Aż nie mogę się doczekać!
Trzymajcie się :)

22 maj 2012

Dzień 26 i 27

Hej! Nie mam chwili, żeby opisać wczorajszy dzień, pamiętam tylko że przez dwie godziny grałam w siatkę. Masakra. Dzisiejszy bilans wygląda tak:
- pół jabłka
- kromka chleba z masłem i z szynką
- lód lion
- duża porcja frytek
- duża miska truskawek
 Ćwiczenia:
- 45 minut gry w palanta
- 40 minut jazdy na orbitreku.

czas szybko leci, myślałam że umrę dzisiaj z gorąca. W dodatku u nas w szkole niedozwolone są: szorty, duży dekolt, bluzki na ramiączka, a spódnice mają być co najmniej do połowy uda. To ostatnie mi jakoś nie przeszkadza, ale reszta? Miałam wrażenie, że zadaniem takich placówek jak szkoła jest uczyć, nie gotować.

20 maj 2012

Dzień 25

Hej hej hej
miałam dzisiaj dzień bez zbędnego jedzenia.
zjadłam:
- 1,5 kromki chleba z twarożkiem
- 2,5 klopsa + 1 ziemniak
- 8 truskawek
- jogurt z płatkami

Zaraz idę na rower, trochę się ogarnę. :)
potem już nie będę mogła wejść, więc dodam szczegółowo wszystko jutro :D

19 maj 2012

Dzień 24

Jakoś przeżyłam na urodzinach, ale znowu nie ćwiczyłam. Jestem bardzo najedzona, chociaż w sumie nie jadłam w ogromnych ilościach. Kiedyś mogłam zjeść dwa razy tyle co dziś i była to norma. Ogólnie urodziny udały się nieźle, pod koniec było najfajniej :D lubię jeździć do kogoś na imprezy niż sama je organizować :D
Co jadłam:
- 2,5 kromki chleba z jajecznicą na maśle i szczypiorkiem
- zupa pomidorowa
- dwa klopsy + 1 ziemniak
- kawałek tortu
-trochę galaretki
- kilka żelków
- kilka chipsów
-1  kawałek pizzy

Jak na urodziny spisałam się całkiem nieźle, ale wiem że zawsze może być lepiej :D
37f318a1002390294f7df575.png

18 maj 2012

Dzień 23

hej! :) zaczynam od nowa, chociaż dzisiaj miałam kompletny zakaz ćwiczeń, a to przez odczulanie. Pogłodziłam trochę żołądek, teraz czuję jakby jeździł mi po nim niemiecki czołg. BuuurrrrrBruuuur. Ale z burczenia w brzuchu jakoś przeżyję. Oto co dzisiaj zjadłam:
- miska płatków
- kromka chleba z szynką
- kilka chipsów
- lód Big Milk (95kcal)
- zupa pomidorowa (90kcal)
-talerz makaronu z cebulą
- 4 miętowe cukierki
Nie jadłam nic od obiadu, burrrr bburrr ale jakoś przeżyję. Jutro się najem na zaś, bo idę na urodziny. Chyba zaszyję sobie usta, żeby nie rzucić się na te wszystkie pyszności.




Czemu ludzie mają takie nogi? Gdyby nie mieli takich, tylko obtłuszczone, to ja nie miałabym kompleksów :D a może i lepiej...