Poddający się nigdy nie wygrywa, a wygrywający nigdy się nie poddaje.

11 cze 2012

Znowu od początku...

Witajcie! Ten czas tak szybko leci, znowu zapomniałam o diecie, wracam do Was, póki jeszcze wszystko co zbudowałam do tej pory nie legło w gruzach. A do tego naprawdę niewiele brakuje. Przestałam ćwiczyć i wlewam w siebie fale tłustego żarcia. Postanowiłam, że zacznę ćwiczyć po wakacjach, ale dzisiaj uznałam, że to zwykłe tchórzostwo z mojej strony, bo nie jestem w stanie chociaż spróbować połączyć tego co dzieje się w szkole z tym co się dzieje tutaj, w świecie liczenia kalorii. Zaczynam od nowa, od jutra. I wiecie co? Mam wrażenie, że lepiej było, kiedy byłam tak tłusta, że nawet nie mogłam patrzeć w lustro bo byłam wtedy tak mega zmotywowana, że nic nie było w stanie mnie zatrzymać. A teraz, kiedy odjęłam sobie te pięć kilo, czuję się lepiej w swojej skórze, czuję się pewniej i to bardzo dobrze, ale nie potrafię znaleźć motywacji, która utrzyma się na dłużej niż tydzień. Koniec roku się zbliża, a u mnie w sumie nic się nie zmieniło. Gimnazjum nie jest takie straszne, jak je malują, jeśli ma się znajomych, albo przyjaciół. Ja akurat mam to szczęście. Bo myślałam, że będzie dużo gorzej. Myślałam, że ta wielka szkoła wgniecie mnie w beton, że przytłoczy ilość klas i korytarzy, zastraszą starsi uczniowie, a w rzeczywistości jest tak, że nikt nikomu nie zawadza. Często myślę o tym, jak po liceum nasza "paczka" się rozejdzie, jak potworzą się nowe grupki... Czy wtedy znajdę kogoś, kto tolerowałby mnie taką jaką jestem? Czy ja znajdę kogoś, komu będę mogła zaufać? Bo na obecną chwilę chyba nie mam przyjaciół, nie takich którzy skoczyli by za mną w ogień. Mam znajomych, z którymi można pogadać na przerwach, czy spotkać się po szkole, trochę poplotkować. A może oczekuję zbyt wiele? Przecież w tych czasach trudno jest w całym swoim życiu znaleźć prawdziwego przyjaciela, nie mówiąc w ogóle o 14 latach.
No, nieźle się rozpisałam. Musiałam to wszystko z siebie wyrzucić, czasem pamiętnik mi nie wystarcza. Ta notka nieco odbiega od swojego zwykłego stylu: co dzisiaj robiłam, co zjadłam i ile ćwiczeń wykonałam. W pewnym sensie czuję, że spadło mi z serca coś ciężkiego. Chyba taki ogólny spis myśli brzęczących w mojej głowie odrobinę pomógł :)
Mam nadzieję, że jutrzejszy dzień jakoś pójdzie. Czekają mnie dwie matmy (!!!) i kartkówka z CHEMII.
Aż nie mogę się doczekać!
Trzymajcie się :)

1 komentarz: